-
Kasprowy Wierch, czyli wjazd kolejką na sam szczyt.
Długi weekend czerwcowy mieliśmy już spędzić jako młode małżeństwo na plażach Teneryfy. Niestety cała sytuacja związana z wirusem trochę nam te plany zmieniła, więc postanowiliśmy wybrać się w nasze polskie góry Tatry, a dokładnie do Zakopanego. Wyruszyliśmy z północy Polski o 8 rano a po godzinie 16 byliśmy już na miejscu. Planów na cały wyjazd jakiś wyszukanych nie było. Miało być Morskie Oko, Krupówki i kilka innych miejsc bez nadmiernego wysiłku. Niestety w ostatnim czasie mam problem z kolanami i staraliśmy się ograniczać całodzienne wędrówki na najwyższe szczyty. Ja już kiedyś za dzieciaka z rodzinką byłam w Zakopanem, natomiast mój narzeczony nie, więc odkryliśmy to miejsce po swojemu. Przed wyjazdem patrząc na pogodę byliśmy lekko przerażeni. Cały tydzień miały być burze i mocne opady deszczu więc za dużo nie planowaliśmy skoro miało padać. Jak to bywa w górach pogoda mocno zmienną jest i przez większość czasu pogoda była wymarzona. Nie było nadmiernego słońca, trochę popadało, ale nie jakoś mocno i było całkiem przyjemnie jeżeli chodzi o temperaturę. W pierwszy dzień wybraliśmy się na Kasprowy Wierch, ale nie pieszo a kolejką na sam szczyt.