Bitwa pod Grunwaldem i pochylnie na Kanale Elbląskim
Czasem zdarza się, że nie mamy żadnych zobowiązań, dodatkowych zajęć czy pracy w weekend więc możemy spędzić ten czas na wypoczynku i zaplanować sobie kilka atrakcji. Ostatnio narzeczony pyta czy jak pojedziemy nad jezioro to popływam? – pogoda w ogóle nie oddaje tego, że jest lato. Byłam zaskoczona – pływać? w takie zimno? 🙂 Nad jeziorem byliśmy, ale tylko na chwilę żeby szybko wrócić na późny obiad do domu. Co robiliśmy w ostatni weekend? W sobotę Bitwa pod Grunwaldem, a w niedzielę aktywnie na rowerach.
Sobota – kierunek Grunwald!
W sobotę odbywała się Bitwa pod Grunwaldem a raczej jej inscenizacja. Muszę przyznać, że jako dziecko byłam raz w muzeum, ale nigdy nie na rekonstrukcji. Zawsze wydawało mi się, że jadą tam tłumy ludzi i wycieczkę trzeba zaplanować od samego rana do nocy. Mając nieco ponad godzinę jazdy na Grunwald, wyjechaliśmy około 12:30, w między czasie zdążyliśmy zajechać do Ostródy na obiad i ostatecznie dojechać na około 14:30 na miejsce. Bitwa rozpoczynała się o godzinie 15. Mapy Google, jako nawigacja, nie pokazywała żadnych korków. Byliśmy tym zdziwieni i baliśmy się, że po prostu błędnie pokazuje, przecież na bitwę co roku jeździ tysiące ludzi! Okazało się, ze czekaliśmy może 5-10 minut na wjazd na parking, ale gorzej było z wyjazdem. Ceny parkingów to koszt 10-15 zł, przynajmniej takie widziałam. My zatrzymaliśmy się dość blisko samego pola bitwy więc płaciliśmy 15 zł.
Inscenizacja Bitwa pod Grunwaldem
Całe wydarzenie trwa od środy do niedzieli. Możecie zobaczyć w tym czasie różne turnieje, walki, odwiedzić stoiska z rzemiosłem i zwiedzić wioski poszczególnych obozów. Inscenizacja zrzesza ponad 1000 osób z wielu krajów całego świata. Bitwa pod Grunwaldem i jej inscenizacja z 1410 roku odbywa się na polach przy muzeum. Warto zabrać ze sobą koc, napoje i jakieś przekąski i po prostu miło spędzić czas. Organizatorzy od razu przekazali, że zajmujemy tylko miejsca siedzące, tak aby nie zasłaniać pozostałym widoku 🙂 Pokaz trwał około godziny i mogliśmy poznać historię całego wydarzenia. Czy podobało się nam? Myślę, że jeżeli macie czas i chęci to warto odwiedzić to miejsce i poznać kawałek historii. Spodziewałam się chyba czegoś więcej, ale może po prostu za daleko siedziałam, zapaloną historyczką też nie jestem. Jeszcze pewnie tam wrócę, może z dziećmi, ale na pewno nie w najbliższym czasie.
Bitwa pod Grunwaldem i korki?
Już pisałam, że przed sama inscenizacja korków nie było prawie wcale. Niestety inaczej to wyglądało w drodze powrotnej. Po obejrzeniu rekonstrukcji, przejściu się po obozach i straganach, zjedzeniu pajdy ze smalcem, udaliśmy się na parking. Długie kolejki do wyjazdu, sama droga zakorkowana, silniki zgaszone i zero ruchu. Po około godzinie walki o najmniejszy skrawek jazdy do przodu udało się wyjechać z parkingu i powoli dojechać do „główniejszej” drogi.
Niedziela – aktywny wypoczynek
W niedzielę wybraliśmy się na wycieczkę rowerową. Pojechaliśmy zobaczyć pochylnie na Kanale Elbląskim. Unikalne urządzenia techniczne w skali Europy przyciągają wielu turystów żeby je zobaczyć lub przepłynąć się statkiem. My udając się tam na wycieczkę po prostu chcieliśmy je zobaczyć. Nie oczekiwaliśmy, że akurat będzie płynął jakiś statek czy jacht. Udaliśmy się na pochylnię Oleśnica. Różnica poziomu wody na tej pochylni to 24 m. Postanowiliśmy zrobić kilka zdjęć z góry i wrócić z powrotem.
Okazało się, że od dołu spacerują ludzie więc musieli dojść od drugiej strony. Nie zastanawiając się długo zjechaliśmy na dół i wąską drogą udaliśmy się w nieznane. W między czasie dostrzegliśmy małą motorówkę więc zawróciliśmy żeby zobaczyć jak będzie pokonywała pochylnię. Po zacumowaniu na wózku, statek zaczął piąć się w górę 🙂
Po wszystkim pojechaliśmy więc dalej i okazało się że przed nami jest kolejna pochylnia. Tam były już 2 statki turystyczne więc znów mogliśmy zobaczyć działanie „windy”.
Po zrobieniu kilku zdjęć udaliśmy się nad jezioro, gdzie chcieliśmy rozpalić jednorazowego grilla i zjeść obiad. Niestety okazało się, że roczny grill (czekał od poprzedniego sezonu) już nie ma ochoty współdziałać i po krótkiej walce rozpalenia go, zapakowaliśmy wszystko i wróciliśmy do domu.
Podsumowując zrobiliśmy prawie 30 km rowerem jadąc wśród pól i lasów, odwiedzając pochylnie na Kanale Elbląskim i ostatecznie jedząc obiad z patelni grillowej w domu 🙂