Suntago czy warto
Podróże

Suntago, czy warto odwiedzić Park of Poland?

Po dłuższej nieobecności na blogu ogłaszam mały powrót. Okres wakacyjny za nami więc czas nadrobić zaległości, głównie te podróżnicze. Powoli zabieram się za stworzenie wpisów na temat Teneryfy, którą mieliśmy okazję zwiedzać na przełomie sierpnia i września. Zanim jednak kanaryjska wyspa, czas na małe podsumowanie naszego ostatniego wypadu do aquaparku. Mowa tutaj o Suntago, które odwiedziliśmy w 1 dzień jesieni i zaraz Wam przybliżę czy w mojej ocenie warto odwiedzić to miejsce.

Od momentu otwarcia Suntago mój mąż co jakiś czas przypominał mi, że nadejdzie ten dzień kiedy w końcu wybierzemy się w to miejsce. Jak możecie dowiedzieć się z poprzednich wpisów dotyczących parków wodnych (TUTAJ), nie jestem aż taką ich entuzjastką, bo mam świadomość, że czeka mnie stres związany ze zjeżdżalniami, na których zjeżdżanie lekko zmusza mnie mój ukochany 🙂 Zacznijmy więc od początku.

Suntago – lokalizacja, parking i bilety

Suntago położone jest w miejscowości Wręcza leżącej miedzy Warszawą, a Łodzią. Na miejscu czeka na Was duży parking na 2500 miejsc. Cena za postój na cały dzień wynosi 15 zł. W przypadku gdy zgubicie bilet koszt wzrośnie dwukrotnie do 30 zł.

Ceny biletów kształtują się dość różnie w zależności od stref, które chcemy odwiedzić w parku, dni tygodnia czy posiadanych ulg. My za osobę dorosłą w sobotę zapłaciliśmy 190 zł za 3 strefy: Jamango, Relax i Saunaria. Bilety można również kupować na godziny lub na poszczególne strefy. W ofercie jest także karta unlimited, która upoważnia Was do wchodzenia do Suntago bez limitów do strefy Jamango i Relax. Myślę, że jest to naprawdę dobra opcja jeżeli mieszkacie w okolicy.


Jeżeli jesteś na Instagramie to zapraszam do siebie – @monika.milky

Suntago podzielone jest na 3 strefy. W zależności od wykupionego pakietu macie możliwość wejścia do wszystkich stref lub wybranych. My skorzystaliśmy z pakietu wszystkich stref, ale na przyszłość ominęłabym sauny, ze względu, że nie jesteśmy ich wielbicielami.

Stref dla dzieci i zewnętrznych części nie będę tutaj opisywać, bo z tych pierwszych nie bardzo mieliśmy jak skorzystać nie mając dzieci,a w przypadku zewnętrznych części parku to było na tyle chłodno, że można było po prostu popływać w ciepłym basenie. Bary zewnętrzne też były pozamykane.

Strefa Jamango

Strefa, którą można nazwać rozrywkową. Tutaj czekają na Was zjeżdżalnie, dzikie rzeki czy fala. Zacznijmy od najważniejszego, czyli zjeżdżalni. My na miejscu byliśmy około 11:15. W strefie zjeżdżalni było już naprawdę sporo ludzi, czas oczekiwania w zależności od popularności zjeżdżalni wynosił od 5 min do około 30. Na wejściu na poszczególne piętra z rozpiską zjeżdżalni podawany jest przybliżony czas oczekiwania, ale warto dodać sobie kilka, kilkanaście minut, bo realnie czekało się trochę więcej.

Niestety podczas naszej wizyty dwie bliźniacze zjeżdżalnie były zamknięte ze względu na prace serwisowe.

5 piętro
  • Tiger’s race – tutaj czeka na Was nie mała dawka adrenaliny, muszę przyznać, że była jedną z najgorszych, a może bardziej powinnam nazwać przerażających. Poziom trudny, a zjeżdżanie odbywa się na pontonach jedno lub dwuosobowych. Była to nasza pierwsza zjeżdżalnia ze wszystkich i na osobę, która się boi była serio straszna 🙂
  • Jungle Eclipse – całkiem przyjemna zjeżdżalnia, którą można zobaczyć już na wejściu do parku. Przy kasach biletowych widoczna jest rura w której zjeżdżają ludzie i to właśnie jest powyższa zjeżdżalnia. Mimo, że oznaczona jest jako trudna, nie była jakoś straszna, jedynie szybka. Zjeżdżanie na pontonach jedno lub dwuosobowych.
  • Grenn mamba – zjazd na tratwie dwuosobowej. Ja akurat z niej nie jechałam, ale mąż z kuzynem. Zjeżdżalnia oznaczona jako trudna, ale tylko na wzgląd jej długości i to, że tratwa się obraca w trakcie zjazdu.
Poziom 4
  • Jaw drop – co tu dużo pisać, zapadnia z pionową rurą w dół. Nikt z nas nie zjechał, choć ochotę miał mój mąż, ale..
  • Crazy dive – zaraz obok Jaw drop jest podobna zjeżdżalnia tylko bardziej urozmaicona. Tu też czeka na Was zapadnia i zjazd pionowy w dół, a następnie kilka zakrętów. Chyba mniej straszna, niż poprzednia. Myśleliśmy, że obie są takie same więc mąż wybrał pierwszą lepszą i padło właśnie na Crazu dive. Dla mnie tego typu zjeżdżalnie to już czyste szaleństwo i nie wiem czy za grube miliony bym zjechała, ale patrząc na ciągłą kolejkę, ma wielu swoich zwolenników.
  • Black Thunder – sponsorowana przez Samsung o średniej trudności. Spokojny, lekko szybki zjazd na pontonach jedno lub dwuosobowych.
  • Mad Octopus – sponsorowana przez Pepsi. To kolejna razem z Tiger’s race zabójcza zjeżdżalnia. Mówiąc krótko po pierwsze „przepaści” w dół modliłam się o życie 😉 Koniec trasy niestety jechaliśmy tyłem, bo w jednej z tub nas źle obróciło więc przerażenie było całkiem duże. Zjazd na pontonach jedno lub dwuosobowych, poziom trudny. Przygotujcie się na wyskok adrenaliny.
  • Neon torpedo – poziom średni, zjazd na pontonach. My z niej nie zjeżdżaliśmy.
Poziom 3

Dwie zjeżdżalnie Hunters Raft Race, które były zamknięte ze względu na prace serwisowe. Poziom trudny, zjazd na 4 osobowych pontonach. Patrząc na ich wygląd, mogły być podobne w odczuciu jak Mad Octopus czy Tiger’s race. Podobną mieliśmy okazję odwiedzić na Teneryfie w Siam Parku o którym niedługo napiszę, więc dobrze, że mnie to ominęło 🙂

Poziom 2

Tutaj znajdziecie zjeżdżalnie bez pontonów o średniej trudności, z których nie korzystaliśmy. Dodatkowo jest zjeżdżalnia Rainbow Race, gdzie zjeżdża się na matach. Duża dawka zabawy, bo przy zjeździe liczony jest czas i prędkość zjazdu, więc można było powalczyć ze sobą. Ja akurat nie przepadam za zjeżdżaniem twarzą w dół więc tą atrakcję sobie odpuściłam. Reszta ekipy za to bawiła się tam świetnie.

W strefie Jamango znajdziecie również basen ze sztucznie tworzoną falą, która uruchamiana jest na 5 minut co określony czas. Dodatkowo jest rzeka przygód, czyli płynięcie na pontonie z prądem oraz w podobnym typie dzika rzeka na basenie zewnętrznym. W basenie wewnątrz jak i na zewnątrz znajdziecie bary oraz strefy z bąbelkami z hydromasażem. Jeżeli będziecie mieli już dość moczenia się w wodzie, to czekają na Was leżaki pod prawdziwymi palmami. Mimo oznaczeń, aby nie blokować leżaków jeżeli się z nich nie korzysta, ciężko znaleźć „wolny” leżak.

Za dodatkową opłatą możecie także skorzystać z nauki surfingu w strefie Surf-Air.

Strefa Relax

Tutaj wstęp mają jedynie osoby 16+ więc możecie liczyć na spokój. W tej strefie znajduje się spory basen, w którym znajdziecie strefy z bąbelkami, bar oraz wyjście na zewnętrzny basen termalny. Są także leżaki pod palmami, łaźnie parowe oraz baseny z wodami leczniczymi. W przypadku tych ostatnich są baseny z siarką, solą z morza martwego, wapniowe czy magnezowe.

Saunaria

W tej strefie znajdziecie przeróżne sauny oraz strefy relaksu. Przed wejściem obowiązuje zdjęcie wszelkich ozdób oraz strojów kąpielowych. Wchodzi się jedynie w szlafroku lub ręczniku, a do saun parowych nawet bez. Oprócz typowych saun o rożnych temperaturach i wilgotnościach, znajdziecie tutaj grotę solną, saunę z ujemną temperaturą do schłodzenia, koreańską sale wypoczynku czy wielki prysznic.

W określonych godzinach organizowane są seanse saunowe na które trzeba przyjść około 15 minut wcześniej i otrzymać darmowy token. My z tego nie korzystaliśmy więc nie jestem w stanie Wam napisać jak to wygląda.

Restauracje i przekąski

Na terenie parku dostępne są 4 restauracje, więc każdy znajdzie coś dla siebie:

  • włoska – Va Bene
  • amerykańska – Arizona Amricans Burger
  • polska – Poleczka
  • azjatycka -Asiatica

My skorzystaliśmy z oferty kuchni włoskiej, wybraliśmy pizzę i sałatkę. Ceny zaczynają się od trzydziestu kilku złotych wzwyż. Jedzenie było smaczne, a czas oczekiwania nie był długi.

Oprócz restauracji dostępne są także w różnych częściach parku bary z przekąskami tj. zapiekanki, kurczaczki, nachosy, naleśniki na słodko czy hot-dogi oraz różnego rodzaju napoje.

Mapę Suntago znajdziecie na ich stronie
Podsumowanie Suntago, czyli czy warto wybrać się do Park of Poland?

Ogólnie wyjazd i pobyt w Suntago wspominamy bardzo dobrze i z chęcią tam wrócimy np. latem. Na miejscu nie było jakiegoś wielkiego tłumu, oczekiwanie na zjeżdżalnie było znośne, a jedzenie dobre i w całkiem dobrej cenie. W całym kompleksie jest ciepło, woda też ma przyjemną temperaturę. W przypadku strefy Jamango i zjeżdżalni, to tutaj jest całkiem spora różnorodność i każdy znajdzie coś dla siebie. Mimo, że boję się trudniejszych zjeżdżalni, tak każdą którą wybrałam jakoś przetrwałam więc nie jest źle 🙂 Pod koniec pobytu gdy już ściemniało byliśmy na strefie relaks gdzie grała muzyczka i można było się w pełni zrelaksować po całym dniu atrakcji. Jeżeli zastanawiacie się czy warto wybrać się do Suntago to polecam Wam w 100%. Ominęłabym jednak strefę saun, za którymi aż tak nie przepadam i czułam lekki dyskomfort ze względu na brak strojów i ręczników w szczególności u płci przeciwnej.

Mam nadzieje, że przekazałam Wam wszystkie cenne informacje, a jeżeli chcecie o coś dopytać to zapraszam do skomentowania wpisu.

Kto z Was był w Suntago, jak Wam się podobało?

Spodobał Ci się wpis? Będzie mi miło jeżeli:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *