Wciągające pozycje książkowe na weekend (#4)
W ciągu tygodnia raczej nie poświęcam czasu na czytanie. Wieczorami głównie oglądamy seriale, a wciągu dnia jest praca, zakupy, gotowanie i ogarnianie domu. Na czytanie pozwalam sobie głównie w weekend, ale też nie każdy. W ostatni byłam w rodzinnym domu i nie miałam zbyt dużo obowiązków, więc oprócz czasu spędzonego z rodziną, zdążyłam w dwa dni przeczytać 2 książki 🙂 Są to wciągające pozycje książkowe, od których nie mogłam się oderwać. Jedna pozycja znanej już mi autorki – Camilli Lackberg, którą znam z kryminałów – Złota Klatka. Druga z polecenia mojej mamy, która przeczytała świetną książkę z głównym bohaterem, który jest głuchy i jego historią. Podała mi tytuł „Dziesięć poniżej zera”, ale okazało się, że to książka o zupełnie innej historii 🙂 Mama czyta dużo książek, więc wybaczam jej pomyłkę i z miłą chęcią przeczytałam całkiem inną książkę, mimo że nastawiłam się na historię o której mi opowiedziała.
Oprócz samej przyjemności z czytania mogłam cieszyć się naturą wokół mnie. Powrót do rodzinnego domu w środku lasu – uwielbiam!
Camilla Lackberg – Złota Klatka
Poprzednio czytałam kryminalną Sagę o Fjallbace tej autorki i każda kolejna książka wciągała mnie coraz bardziej. W ciemno sięgałam po każdą kolejną pozycję i wiedziałam, że się nie zawiodę. Po dłuższej przerwie wyszła nowa książka – Złota Klatka, która miała być thrillerem psychologicznym.
Sama książka czytała się dość szybko i wciągnęła mnie historia Matyldy, a raczej Faye. Żyje w idealnym świecie, z bogatym mężem, którego ciągle próbuje desperacko zadowalać. Poświęciła swoje wykształcenie, ambicje na rzecz mężczyzny, który z czasem się od niej oddala. Jaki będzie finał? Więcej nie zdradzę, jak zawsze 🙂
Książki na pewno nie mogę ocenić jako thriller. Raczej sensacja i lekko erotyk, bo takich scen było całkiem sporo w książce. Styl i poziom,który autorka utrzymywała w kryminałach, niestety mocno odstaje. Lekko zawiodłam się całą historią, która była całkiem przewidywalna. Mimo to, pozycja mnie wciągnęła i całkiem szybko ja przeczytałam – dosłownie kilka godzin. Autorka przyzwyczaiła nas do wysokiego poziomu swoich książek, a najnowsza pozycja nie była tak dobra, jakiej oczekiwałam.
Whitney Barbetti – Dziesięć poniżej zera
Historia o młodej dziewczynie o imieniu Parker, która została zaatakowana przez mężczyznę i do dziś nosi ślady na swoim ciele w postaci blizn. Samego ataku nie pamięta i nie chce pamiętać. Stała się obserwatorem ludzi, siedząc w kącie i patrząc jak inni żyją i doświadczają życia. Nie zależy jej na nikim i niczym, jest samotniczką.
Historia zaczyna się od jednego przypadkowego SMS, który został wysłany pod niewłaściwy numer, numer do Parker. Poznaje Everetta, mężczynę, który jest wredny, niegrzeczny i narusza przestrzeń osobistą bohaterki. Mimo to, Parker zaczyna coś czuć i zaczyna żyć. Wszystko jest zasługą poznanego Everetta, który chory na raka, umiera i pragnie ostatnie dni po prostu żyć, zmuszając Parker do tego samego.
Książka ma w sobie bardzo dużo ładunku emocjonalnego. Bardzo szybko zżywamy się z bohaterami i kibicujemy im do końca, w szczególności ich rodzącemu się uczuciu. Sama fabuła nie jest nadzwyczajna, poznanie dwójki ludzi i ich wspólna podróż. Ważniejszy był przekaz i mądrość życiowa oraz wartości, które przekazała nam autorka. Książką ma to coś w sobie, gdzie po kilku stronach wiesz, że nie oderwiesz się od niej nawet na chwilę. Pozycja, która wciągnęła mnie na maksa i przeczytałam ją jednym tchem. Polecam w 100%! Dodatkowo, wywołuje mnóstwo emocji – wzrusza, wkurza, denerwuje, a co najważniejsze – zmusza do przemyśleń.
Na jednym z foteli wypoczywam ja z książką, na drugim – swoim fotelu, śpi Luna!
PS. Kilka książek, które Wam już polecałam znajdziecie tu: klik